Zatem pierwszą jazdę mam już za sobą:-) Nie powiem, że było łatwo, ale przeżyłam. Na początku pojechałam z instruktorem (bardzo spokojnym i cierpliwym) niedaleko lotniska i tam najpierw uczyłam się podstaw typu ustawienia fotela, lusterek, pasy. Poza tym oczywiście zaglądałam pod maskę samochodu, żeby przypomnieć sobie i wskazać, gdzie są jakie płyny eksploatacyjne. Potem przeszłam do skrzyni biegów. To nie jest takie oczywiste dla mnie jak na razie. Chociaż jak na pierwszy raz jestem z siebie dumna. Jeździłam po drogach osiedlowych i miałam takie szczęście, że jechało pełno rowerzystów, rolkarzy, pełno ludzi biegających:-) A miała być spokojna uliczka...Nie będę przed Wami ukrywać, że samochód wiele razy mi zgasł, a czasami jak zahamowałam, to było ciężko:-) Ale na sam koniec dojechałam do przejazdu kolejowego przy Maratońskiej, a następnie jechałam Retkińską i Wyszyńskiego. To było dla mnie stresujące przeżycie, bo też samochód nie za każdym razem współpracował ze mną, tak jak chciałam:-) Ale słuchajcie dałam radę, dojechałam na parking koło skweru handlowego Viki.
A dzisiaj o 16 kolejna jazda. Nadal jestem pozytywnie nastawiona. Dam znać potem jak było dzisiaj. Miłego dnia!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz