Witam po przerwie. Ostatnio bardziej aktywna byłam na Facebooku i tam mogliście śledzić aktualności :-) Chciałam krótko opisać swoją piątkową jazdę samodzielną do pracy. Co prawda trasa z Retkini na Karolew nie jest imponująca, ale byłam z siebie bardzo dumna!!! Do ostatniej chwili nie mogłam się zdecydować, czy mam pojechać sama, czy nie??? Ale trzeba być odważnym i próbować. Była ładna pogoda po godz.12, więc ruch nie był wielki. Oczywiście chyba z 10 min. sprawdzałam, czy wszystko mam dobrze ustawione i przygotowane (zajęło mi to więcej czasu niż na egzaminie). Śmiałam się z siebie, bo wyjazd z uliczki osiedlowej (czyli strefy zamieszkania) zajęło mi 5 min. Jednocześnie okazało się, że mam sobie wiele do powiedzenia w tym momencie (np. jeszcze nie ruszaj, albo już zdążysz itp...) Stresowałam się, gdy byłam już sama w samochodzie, ale w końcu wyjechałam na Armii Krajowej i ruszyłam na Karolew. Jako ciekawostka przyznam się, że pojechałam dłuższą trasą, ale z tego względu, że mieć jak najczęściej pierwszeństwo:-) Wcześniej planowałam na Maratońskiej, który pas zająć, żeby nie mieć kłopotu. Tego właśnie nie ma na egzaminach, tylko późno dowiadujecie się, że macie skręcić i to jest bez sensu, bo potem w rzeczywistości planujemy trasę wcześniej, a nie poruszamy się jak z GPS :-) Dlatego mówi się, że w szkołach jazdy uczymy się pod egzamin... W każdym razie spokojnie w niecałe 15 min. do pracy dotarłam, ładnie zaparkowałam tak, żeby ok.17 nie mieć problemu z wyjechaniem z wąskiej uliczki. Natomiast ok.17 jak wracałam (też sama) to już na Maratońskiej był taki korek, że było naprawdę ciężko...Wracałam już ponad 20 min. Bardzo się przejmowałam, ale jestem z siebie dumna!!! Najbliżsi też mnie pochwalili i gratulowali mi odwagi:-)
Pozdrawiam Was gorąco i na koniec zapraszam również na bloga mojej drugiej połówki:
www.kuba-pichci.pl gdzie znajdziecie mnóstwo interesujących przepisów!!!!